krzysztofp89 krzysztofp89
675
BLOG

Po debacie słów kilka

krzysztofp89 krzysztofp89 Polityka Obserwuj notkę 4

Nie opadł jeszcze dobrze kurz debaty o Polsce, a już rozważane są dalsze kroki wobec naszej Ojczyzny. Kwestia rezolucji w sprawie sytuacji w Polsce na razie zostala odłożona przez Parlament Europejski na razie za dwa tygodnie.

 

Debata o Polsce miała w opinii wielu osób i ku nadziei większości opozycji miała zmusić rząd Beaty Szydło do zmiany stanowiska w sprawie wprowadzonych zmian. Do parlamentu europejskiego na zaproszenie lidera frakcji liberałów Guya Verhofstadta, przyjechał Mateusz Kijowski (lider KOD), który żalił się, że "chce przekonywać, że antydemokratyczne decyzje podejmowane przez większość parlamentarną oraz stworzony przez nią rządnie są wyrazem woli Polaków". Nie są wyrazem woli Polaków? Kijowski tak jak większość opozycji chyba nie zauważył wyników wyborów i nie może się z nimi pogodzić. 

 

Dlaczego doszło do debaty? Jeśli ktoś wierzy, że cała Europa przeraziła się zmianami w Polsce to chyba nie rozumie na jakim świecie żyje. Otóż wszystko zaczęło się od medialnej nagonki na Polskę w zagranicznych mediach, które pisali dziennikarze Polscy! Tak, a dokładniej – a jakże – przede wszystkim Gazety Wyborczej. Dziennikarze tej jakże obiektywnej gazety pisywali do prasy zagranicznej, w której ostrzegali przed niedemokratycznymi zmianami w Polsce, o tym, że niezależni dziennikarze pokroju Lewickiej są szykanowani przez nowe władze. Potem Gazeta Wyborcza, TVN czy Polsat, powołując się na te artykuły (pisane przez ich kolegów) relacjonowała o "przerażeniu" prasy zagranicznej. Polecam artykuł w Żelaznej Logice, bo lepiej i dobitniej tego procederu jak zrobił to użytkownik Oxygen w artykule z listopada 2015 nie da się pokazać,. (http://www.zelaznalogika.net/dlaczego-polska-znow-ma-zla-prase-na-zachodzie/)

 

Ta "zła prasa" na zachodzie jak widzimy swoją genezę miała w szkalowaniu Polski przez dziennikarzy polskich. To jednak nie koniec. Po tym jak grunt zaczał palić się pod nogami Lisowi czy Lewickiej, zaczęli żalić się niemieckim mocodawcom. Bo to, że Lis pracuje w niemieckim "Neewsweek" raczej wszyscy wiedzą. W "ARD" Lis na przykład ze zgrozą mówił, że po przejęciu władzy przez PIS – w jego programie "Tomasz Lis na żywo" – polacy już nie uświadczą krytycznych wywiadów z politykami. W tym samym tonie utrzymana była w niemieckich mediach sprawa Lewickiej, która została zniszczona przez PIS bo chciała być "nieustępliwa" w rozmowie z prof. Glińskim.

 

To wszystko to była przygrywka, przygotowanie ciepłego gruntu i zainteresowanie Europy – a de facto Niemiec sprawami polskimi. 80% mediów w Polsce należy do wydawców niemieckich, a Niemcy oczywiście są zatroskane sprawami w Polsce. Nie dziwi więc wydźwięk artykułów o Polsce. Niemcy oczywiście nie sa zatroskane Trybunałem, nie mediami – tylko podatkiem bankowym i od hipermarketów, wprowadzonym mimo tego ataku dziś przez prezydenta Andrzeja Dudę. Tak, dzięki podatkowi bankowemu i od hipermarketów, skończy się eldorado niemieckie. Stąd taki jazgot.

 

Kulminacją były donosy Schetyny na Polskę. Wiemy to z taśmach z zamkniętego spotkania z politykami PO, na których przyszły lider PO mówił otwarcie: " Byłem w zeszłym tygodniu w Brukseli, rozmawiałem tam z politykami, oni są kompletnie zszokowani. Udało mi sie przełożyć debate, która była przygotowana na ten tydzień, ale tylko dlatego, że trzeba ja bardzo dobrze przygotować". Przeczy to tym samym tezie, że PO nie chciało debaty. Chciało, tylko czuli, że muszą się dobrze przygotować. Do Brukseli przyjeżdzał także ochoczo Ryszard Petru, choć politycy .Nowoczesnej zapewniają, że nie zabiegał on o debatę o Polsce.

 

W rezultacie jednak tych wszystkich rzeczy, głównie z inicjatywy polityków platformy i niemieckich europosłów, a także przewodniczącego Martina Schulza – Komisja Europejska postanowiła wszcząć wobec Polski procedurę ochrony praworządności. Decyzję o wszczęci tej procedury podjęto po debacie unijnych komisarzy. W jej trakcie komisarz Bieńkowska głosowała ZA wszczęciem procedury, licząc jak się wydaje, że komisarz węgierski głosować będzie przeciw i w ten sposób nie wyjdzie na jaw jak głosowała. Okazało się, że polityk węgierski głosował za.

 

Efektem kontroli praworządności była prawie trzy godzinna debata o Polsce w Parlamencie Europejskim. Wielu liczyło na to, że Beata Szydło zostanie tam rozszarpana, względnie zmuszona do ustąpienia z wprowadzonych zmian. Co się jednak okazało? Większość wypowiadających się eurosceptyków opowiadało się nie tyle za Polską, co przeciw mieszaniu się Brukseli w wewnętrzne sprawy krajów związkowych. Wystąpienie europosła PO – Olbrychta było na tyle słabe, bezpłuciowe, że sam Michał Boni na Twiterze z żalem zaznaczał, że "nie tak się umawiali". Rozumiem, że umawiali się tak, że pan europoseł przywali polskiej premier. Jednakże debata ta się przeciwnikom zmianom w Polsce i zwolennikom Unii nie udała. Oto okazało się, że sam parlament jest dość wewnętrznie podzielony, a wypowiedzi polityków stawały się coraz ostrzejsze.Rządu PiS bronił Niemiec Hans-Olaf Henkel z partii Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy. Nazwał debatę groteskową i proponował Schulzowi przeprosić Szydło za wcześniejsze oskarżenia. Polski bronili również inni posłowie, nierzadko kończąc "Jestem Polakiem!". Spotykało się to z owacyjnym przyjęciem widzów na galerii, co nie podobało się Martinowi Schulzowi. Z nieukrywaną irytacją mówił, że to "niedopuszczalne tak okazywać sympatię" i, że zabrania klaskać. Demokracja a'la Shulz.

 

O co naprawdę chodziło w debacie wyszło podczas wystąpienia Gabriele Zimmer – niemieckiej socjalistki, byłej członkini partii komunistycznej w NRD – czołowej obrończyni demokracji. Stwierdziła, wprost, że fakt, że Polska przyjmie w tym roku 400 uchodźców jest "niedopuszczalne". Tak, więcej uchodźców! Więcej! To boli Niemców. Nie bez powodu konserwatysta Petr Mach zapytał: "Co przeszkadza tak naprawdę Unii Europejskiej?" Jego zdaniem atak na Polskę to zemsta za sprzeciw Polski wobec obowiązkowym kwotom rozdziału imigrantów.

 

Co zapamiętamy z tej debaty? Wściekłego Verhofstadta grożącego gęstem Kozakiewicza. Korwina, który niczym Kato Starszy kończył swoje wypowiedzi, że Unie trzeba zniszczyć. Europosłów wspierających Polskę. I wzajemne oskarżenia Kijowskiego i polityków platformy, kto sobie nie poradził.

 

Nie można mówić o przegranych i wygranych debaty. Paradoksalnie coś co miało być końcem PIS wzmocniło tylko pozycję Polski i pani premier. Czy wzmocniło Polskę? Ciężko powiedzieć. Dobrze by było gdyby debaty nie było. Wydaje się jednak, że w przypadku sojuszu Platformy, Nowoczesnej i niemieckich polityków z Brukseli, była ona nieunikniona. W najbliższym czasie szykuje się nam powtóreczka, a politycy Platformy ustami Neumanna stwierdziła, że dają sobie 2 tygodnie czasu na decyzję, czy poprą rezolucję w sprawie Polski. Za dwa tygodnie decyzję podjąć ma także Parlament. Przypadków nie ma. Donoszenie i szczucie na Polskę będzie trwać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka